Stres – distres i eustres, czyli jasna i ciemna strona mocy




    O stresie mówi się najczęściej w kategoriach walki ze stresem, czy szukania strategii pozwalających nam go pokonać. Czy rzeczywiście taki ten stres straszny, jak go malują?
   
    Ewolucyjnie, z grubsza rzecz biorąc, reakcja stresowa pozwoliła nam, jako gatunkowi, przetrwać. W sytuacji, którą nasz mózg interpretuje jako zagrożenie, organizm uruchamia szereg skomplikowanych procesów biochemicznych, które mają nam pomóc walczyć lub uciekać. I to oczywiście świetnie sprawdzało się, kiedy nasi przodkowie zwiewali przed tygrysem szablozębnym. 

Działało to tak: sytuacja zagrożenia powodowała, że z przysadki mózgowej wysyłany był sygnał, w rezultacie którego zaczynały być wydzielane hormony stresu, adrenalina i kortyzol. Te z kolei uruchamiały kolejne systemy w organizmie potrzebne do reakcji „walcz lub uciekaj”. Ze zgromadzonych w wątrobie i mięśniach rezerw tłuszczu, białka i glukozy organizm uwalniał ogromne ich ilości do krwi. Napakowana dającą energię glukozą i białkiem krew kierowana była do mięśni, które brały udział w ucieczce lub walce. Wzrastało ciśnienie krwi, wyłączały się układy niepotrzebne w danej stresującej chwili, czyli trawienny i rozrodczy. Układ odpornościowy mobilizował się na wypadek poważnego zranienia i konieczności zatamowania krwawienia, wyłączał więc aktywność limfocytów, odpowiedzialnych za walkę z wirusami czy bakteriami.  Mózg zużywa ogromne ilości energii, więc w chwili stresu był przełączany na oszczędny tryb. Spadała koncentracja i zdolność myślenia, aktywne były tylko te części mózgu, które pomagały uciekać. Ten nasz przodek uciekał pędem przed zagrożeniem, a potem uspokajał się w jaskini. Sytuacja stresowa dopadała go głównie wtedy,  kiedy wychodził na coś zapolować, czyli 1-2x w tygodniu, mówiąc oczywiście w uproszczeniu. Stresorem był głównie tygrys szablozębny czy inny drapieżnik. 

    Współcześnie reakcja fizjologiczna naszych organizmów na stres nie różni się od tej, której doświadczał nasz przodek. Różni się za to – i to zdecydowanie – liczba sytuacji stresowych, których doświadczamy w ciągu dnia i stresorów. Dziś nie musimy bać się tygrysa szablozębnego. Ale w zamian za to życie we współczesnej cywilizacji aż kipi od stresorów. Weźmy przeciętego mieszkańca miasta: życie w permanentnym pośpiechu praca-szkoła-dom, korki uliczne, tłum, hałas, zanieczyszczenia, praca w dużej firmie, kontakty z różnymi ludźmi,  wizyty u lekarza, zamartwianie się niespłaconym  kredytem, przyszłością dzieci, emeryturą, kilogramami na wadze, jedynką z matematyki u dziecka, prezentacją na spotkaniu biznesowym. I tak od rana do wieczora.

    W ciągu godziny doświadczamy co najmniej kilku sytuacji stresowych, które nasz organizm interpretuje jako zagrożenie i uruchamia fizjologiczną rekcję stresową. To jest ½ ciemnej strony medalu. Druga połowa to to, co następuje później, czyli jak szybko wygasa reakcja stresowa i jak szybko nasz organizm wraca do punktu wyjścia. To w zasadzie jest kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. 

Glikokortykoidy, substancje wydzielane w sytuacji stresowej krążą w naszym organizmie dość długo. W dłuższej perspektywie potrafią narobić znacznych szkód. Ludzie doświadczający przewlekłego stresu cierpią na nadciśnienie, miażdżycę, cukrzycę typu 2, otyłość, zaburzenia koncentracji, zaburzenia snu i bezsenność, spadki nastroju, zapalenia stawów, bezpłodność, problemy z erekcją i choroby autoimmunologiczne. Potężna lista chorób, nazywanych cywilizacyjnymi, u podstaw których leży przedłużająca się sytuacja stresowa. Stres działa na wiele układów organizmu, aktywuje je lub wyłącza. I każda sytuacja stresowa kosztuje organizm ogromną ilość energii. 

    Pamiętać jednak trzeba, że stres ma też swoją jasną stronę. Bez niego nie moglibyśmy podejmować wyzwań natury fizycznej. Dobrze to widać na przykładzie chorych na chorobę Addisona czy zespół Shy-Dragera, w których zaburzona jest praca układu hormonalnego, spowodowanego niedostatkiem hormonów produkowanych przez nadnercza. Za mało „hormonów stresu”, adrenaliny i kortyzolu, powoduje osłabienie, niskie ciśnienie oraz niezdolność do wysiłku fizycznego. Samo stanie powoduje taki spadek ciśnienia, że pojawiają się zawroty głowy, skurcze mięśni. Codzienne funkcjonowanie staje się niemożliwe. 

Stres jest nieodłączną częścią naszego życia. Współcześnie jednak jego nadmiar stał się destrukcyjną częścią tego życia. Nie możemy całkowicie wyeliminować go, ale możemy wykorzystać siłę stresu i zamienić go z distresu (stresu negatywnego) na eustress – stres pozytywny. Warto zaakceptować doświadczanie stresu, nie negować naszych reakcji na stres, ale przekuć go w działanie. Destrukcyjną siłę stresu zamienić na pozytywną - np. posprzątać mieszkanie, umyć okna, wyładować się jeżdżąc na rowerze, ćwicząc. Eustress jest stresem krótkotrwałym, ale niezmiernie motywującym, poprawiającym naszą wydajność, koncentrację i kreatywność. Eustres mobilizuje do działania, pozwala się rozwijać poprzez doświadczanie nowych rzeczy.
W kolejnym wpisie podam Wam sposoby radzenia sobie ze stresem – jest ich naprawdę sporo!

Ilona Niedolistek




Komentarze

Popularne posty